W czerwcu br. szwedzki rząd zaproponował zaostrzenie przepisów o kabotażu. Firma transportowa realizująca nielegalne operacje kabotażowe będzie mogła zostać ukarana przez policję lub Szwedzką Agencję Transportu (odpowiednik polskiej ITD) grzywną w wysokości 60 tys. koron szwedzkich (prawie 27 tys. złotych). To o połowę więcej niż obecnie (40 tys. koron szwedzkich). Tym samym Szwecja ma się stać „najdroższym” krajem dla firm dopuszczających się oszustw kabotażowych - donosi „Transport Arbetaren”, czasopismo Szwedzkiego Związku Pracowników Transportu.

Podwyżka kar to tylko część planowanych zmian, które w formie rozporządzeń wykonawczych mają wejść w życie 15 października br. Wiadomo też, że rząd chce doprecyzować obowiązki i odpowiedzialność klientów - „nabywców lub spedytorów”. Dalsze szczegóły na razie nie są znane.

Dyskusję w rządzie na temat potrzeby zaostrzenia prawa wywołał niedawny wyrok szwedzkiego Sądu Apelacyjnego w sprawie odpowiedzialności klienta, czyli firmy DHL, która zleciła transport polskiemu przewoźnikowi. Operator z Polski załadował kilka paczek, które miały zostać przewiezione do sześciu różnych odbiorców w pięciu szwedzkich gminach. Sąd Apelacyjny miał rozstrzygnąć, czy transport ten naruszył przepisy o kabotażu. Prawo nie określa precyzyjnie, co należy uznać za przewóz kabotażowy. Zgodnie z obecnymi przepisami ciężarówka, która wykonała transport międzynarodowy do Szwecji, ma prawo wykonać trzy przewozy krajowe w ciągu siedmiu dni. Sąd zdecydował się potraktować wspomniany transport jako pojedynczy przewóz kabotażowy. Według sędziów przewozem kabotażowym może być transport jednorazowy, ale może być nim również wtedy, gdy załadunek na terminalu prowadzi do kilku rozładunków bądź kilka załadunków prowadzących do jednego rozładunku. Jednak aby załadunek/rozładunek w kilku miejscach był legalny, musi to być ten sam „pierwotny nadawca” - wyjaśnił Sąd Apelacyjny.