ID: 258793
Dziad się nie dogadał z cieciem i Pan kierowca odjechał.
ID: 258793
ID: 258793
Dostałem dzisiaj SMS.
Proszę jechać do miasta N i w firmie u Iksińskiego załadować klocki do Wrocławia.
W sumie bez różnicy. Te kilka godzin wpadnie, a i trasa miała być łatwa i przyjemna.
Podjechałem przed szlaban i czekam. Cieć nie wychodzi, tylko macha.
On macha na mnie, a ja na niego.
Jednak pomyślałem sobie, że może jeszcze nie wie, kto tu powinien wyjść, więc pójdę go uświadomić.
Moje pierwsze słowa nie brzmiały :DZIEŃ DOBRY", tylko : "A co to? Szanowni państwo cieciowie nie wiedzą, że kiedy przyjeżdża pan kierowca, to trzeba wyjść i podejść do okna? To ja mam buty specjalnie dla was zakładać? Siedzicie tutaj we trzech i żaden czterech liter nie podniesie? A gdybym powiedział, że mam dwa piwa, to byście się w drzwiach zabijali. "
No i od słowa do słowa, wreszcie doszło do wyjaśnień, pod którą rampą będą ładować.
Wsiadłem do auta, zdjąłem buty i cofnąłem pod rampę.
Cofnąłem i wyjąłem książkę autorstwa DEAN R. KOONTZ (polecam).
Po dwóch godzinach usłyszałem że ładują. Załadowali, przyszli do pana kierowcy pod drzwi i podali dokumenty do podpisu. Myślałem że już przeprowadziłem w firmie szkolenie i już wiedzą jak postępować, ale cieć postanowił pokazać, kto ważniejszy.
Podjeżdżam załadowanym autem przed szlaban, a cieć siedzi.
Z tyłu najechało się samochodów i po 10 minutach zaczęli wychodzić inni kierowcy. Przyszli do mnie i pytają, co się stało, więc wyjaśniłem im, że ja wysiadałem wtedy, więc teraz jego kolej.
Po kolejnych 10 minutach cieć jednak wyszedł, ale oznajmił, że on mnie nie wypuści.
Zapytałem gamonia, czy jestem w więzieniu. On odrzekł że nie, ale nie wyjadę.
Zadzwoniłem po policję i powiedziałem że jestem bezprawnie przetrzymywany. Przyjechała policja i wyjaśniła we firmie, że nie wolno mnie przetrzymywać, jeśli ja chcę opuścić firmę.
Oni na to, że w takim razie z towarem nie wyjadę. To nie. To proszę rozładować i mnie stąd wypuścić, bo jak mi się czas pracy skończy, to wam w bramie zrobię pauzę.
Cofnąłem pod rampę i po godzinie samochód był pusty. Opuściłem firmę bez zakładania butów i pojechałem na bazę.
Odstawiłem auto i pojechałem do domu. Szef na razie się nie odzywał, ale coś mi się zdaję, że po klocki już mnie nigdy więcej nie wyśle.
Panowie. Poniżają już nas na wszystkie możliwe sposoby, ale nakazanie kierowcy, żeby ulegał cieciowi, to już jest naplucie w twarz. Gdybym się tak upodlił, to chyba nie zasługiwałbym na to, żeby w ogóle żyć. Podczas golenie, podciąłbym sobie żyły.
Ja rozumiem, że kierowca, to jest tylko kierowca. Że byle dziad może nim pomiatać jak chce i gębę sobie wycierać, ale nawet my powinniśmy miać jakąś odrobinę godności i resztkę szacunku do siebie.
Pozdrawiam
Dostałem dzisiaj SMS.
Proszę jechać do miasta N i w firmie u Iksińskiego załadować klocki do Wrocławia.
W sumie bez różnicy. Te kilka godzin wpadnie, a i trasa miała być łatwa i przyjemna.
Podjechałem przed szlaban i czekam. Cieć nie wychodzi, tylko macha.
On macha na mnie, a ja na niego.
Jednak pomyślałem sobie, że może jeszcze nie wie, kto tu powinien wyjść, więc pójdę go uświadomić.
Moje pierwsze słowa nie brzmiały :DZIEŃ DOBRY", tylko : "A co to? Szanowni państwo cieciowie nie wiedzą, że kiedy przyjeżdża pan kierowca, to trzeba wyjść i podejść do okna? To ja mam buty specjalnie dla was zakładać? Siedzicie tutaj we trzech i żaden czterech liter nie podniesie? A gdybym powiedział, że mam dwa piwa, to byście się w drzwiach zabijali. "
No i od słowa do słowa, wreszcie doszło do wyjaśnień, pod którą rampą będą ładować.
Wsiadłem do auta, zdjąłem buty i cofnąłem pod rampę.
Cofnąłem i wyjąłem książkę autorstwa DEAN R. KOONTZ (polecam).
Po dwóch godzinach usłyszałem że ładują. Załadowali, przyszli do pana kierowcy pod drzwi i podali dokumenty do podpisu. Myślałem że już przeprowadziłem w firmie szkolenie i już wiedzą jak postępować, ale cieć postanowił pokazać, kto ważniejszy.
Podjeżdżam załadowanym autem przed szlaban, a cieć siedzi.
Z tyłu najechało się samochodów i po 10 minutach zaczęli wychodzić inni kierowcy. Przyszli do mnie i pytają, co się stało, więc wyjaśniłem im, że ja wysiadałem wtedy, więc teraz jego kolej.
Po kolejnych 10 minutach cieć jednak wyszedł, ale oznajmił, że on mnie nie wypuści.
Zapytałem gamonia, czy jestem w więzieniu. On odrzekł że nie, ale nie wyjadę.
Zadzwoniłem po policję i powiedziałem że jestem bezprawnie przetrzymywany. Przyjechała policja i wyjaśniła we firmie, że nie wolno mnie przetrzymywać, jeśli ja chcę opuścić firmę.
Oni na to, że w takim razie z towarem nie wyjadę. To nie. To proszę rozładować i mnie stąd wypuścić, bo jak mi się czas pracy skończy, to wam w bramie zrobię pauzę.
Cofnąłem pod rampę i po godzinie samochód był pusty. Opuściłem firmę bez zakładania butów i pojechałem na bazę.
Odstawiłem auto i pojechałem do domu. Szef na razie się nie odzywał, ale coś mi się zdaję, że po klocki już mnie nigdy więcej nie wyśle.
Panowie. Poniżają już nas na wszystkie możliwe sposoby, ale nakazanie kierowcy, żeby ulegał cieciowi, to już jest naplucie w twarz. Gdybym się tak upodlił, to chyba nie zasługiwałbym na to, żeby w ogóle żyć. Podczas golenie, podciąłbym sobie żyły.
Ja rozumiem, że kierowca, to jest tylko kierowca. Że byle dziad może nim pomiatać jak chce i gębę sobie wycierać, ale nawet my powinniśmy miać jakąś odrobinę godności i resztkę szacunku do siebie.
Pozdrawiam
~Cyprian Kleofas Kozłowicz*.151.34.77
*.151.34.77
Posty (64)
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz
OSTATNIO KOMENTOWANE
Ogromna prośba...
Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu.
Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji.
Proszę pomóż, dodaj etransport.pl do wyjątków Twojej aplikacji.