Pierwszym problemem były pieniądze, już wtedy utrzymywałam się sama, w domu rodzinnym nie mieszkałam od jakiegoś roku. Trzeba było rachunki opłacić, kupić jedzenie, opłacić samochód, a jak wiadomo, w Polsce życie staje się coraz droższe. Na szczęście kredyt w banku pomógł mi spełnić moje marzenie (i marzenie mojego brata, razem ze mną poszedł na kurs) i zapisałam się na kurs na prawo jazdy ciężarowe. Całe kurs i egzaminy wyniosły mnie około 10 tys. zł, dodatkowo zrobiłam uprawnienia ADR pełne plus tzw. nalewaki. W skrócie: mogę jeździć z ładunkami niebezpiecznymi i obsługiwać cysterny itp. Udało się wszystko zdać za pierwszym razem, choć muszę przyznać, że było trudno.
„Kobiety to my nie chcemy”
Gdy już otrzymałam komplet dokumentów, zwolniłam się z pracy, pamiętam to był poniedziałek a już w piątek podpisywałam umowę z nowym pracodawcą, u którego miałam jeździć na początku solówką. Brzmi to tak prosto, ale to tylko pozory. Nie przesadzę mówiąc, że przez te cztery dni wykonałam z 200 telefonów z zapytaniem o pracę. Prawie wszędzie słyszałam: „kobiety to my nie chcemy", „to jest porządna firma, kobiet nie będziemy zatrudniać na stanowisko kierowcy", „niech się Pani zastanowi, to nie praca dla kobiety" itd. itp. W końcu udało się znaleźć firmę No i tak zaczęłam pracę za kierownicą.Całość wywiadu dostępna TUTAJ.
Źródło: Truck.pl