Josephs.ScotBorowiak Properties Ltd

REKLAMA


Tektura
Utworzona: 2023-04-16

Miałem może 12 lat, kiedy na rynku pokazały się motorowery. Romet Ogar, piękny, biało-niebieski, bardzo chciałem mieć taki motorek. Na motorynkę byłem za duży.

Molestowałem rodziców, żeby mi go kupili. Rodzice się naradzili, powiedzieli: jeśli na przyszłe wakacje będziesz miał dobre oceny, jeśli będą piątki, to kupimy ci taki motorower na następne wakacje. Oceny na koniec roku są znane wcześniej, także w dniu zakończenia roku szkolnego zamienimy się, ty nam dasz piękne świadectwo, my tobie motorower.

Przez następny rok ryłem, zakuwałem, plułem krwią, żeby tylko mieć te piątki, żeby nie było żadnej czwórki. Rodzice oczywiście puchli z dumy. A ja ryłem, uczyłem się. W końcu przyszły te upragnione wakacje, a razem z nimi upragniony motor, a rodzice cały czas upewniali mnie w tym, że go dostanę, bo przecież mam najwyższe oceny, więc ten motorower, ten Ogar po prostu będzie.

Przyniosłem to świadectwo, i mówię rodzicom, że no, kochani, piąteczki od góry do dołu, proszę o kluczyki. Ojciec na to: słowo się rzekło, biegnij do garażu, więc ja biegiem do garażu, a mieszkaliśmy wtedy w bloku, do garażu był kawałek, dobiegłem, otwieram, a tam pusto, po prostu pusto, nie ma nic, nawet samochodu rodziców.

Biegnę do domu taki zdenerwowany, roztrzęsiony, tato! tato! – ktoś ukradł motorower! Nie go ma! Nie ma! Ojciec mówi: słuchaj, ja cię strasznie przepraszam, ten motorower jest w piwnicy, w garażu miejsca nie było. Ja biegiem do piwnicy. Ojciec mnie zawrócił zza drzwi, wróć się, krzyknął, czym go odpakujesz, przecież jest w kartonie, weź jakiś nóż, nożyczki! Odpakuj, tylko go nie porysuj! Ostrożnie ten karton rozcinaj! Karton. To jedno słowo.

Wziąłem te nożyczki, ten nóż, i biegnę do windy, do piwnicy, otwieram drzwi, a tam tego motoroweru nie ma! Nie ma! Więc znowu biegnę, tata, ktoś widział jak go chowałeś, ukradli go, rozumiesz, nie ma go! Krzyczałem to w pełnej rozpaczy. Rodzice w śmiech, aż się zanosili. Ojcu ze śmiechu łzy w oczach stanęły. A ja tak jak stałem, tak padłem. Karetka, szpital, oczywiście rodzice nie powiedzieli lekarzom co się stało. Nafaszerowali mnie jakimiś lekami, po kilku dniach puścili do domu. Chcieli mnie leczyć kardiologicznie, powiedziałem wtedy rodzicom, że nic mi nie jest, to po prostu ten wasz chamski dowcip, ten chamski numer. I z dnia na dzień coś we mnie się zmieniło, coś we mnie pękło, coś we mnie tak strasznie pękło, przestałem potrzebować rodziców; owszem, kiedy kupowali mi ubrania, buty, podręczniki, to brałem, w końcu rosłem, musiałem w czymś chodzić.

Pierwszy raz odegrałem się w Wigilię, kiedy rodzice już myśleli, że już jest w porządku, że mi przeszło. Nie, nie przeszło mi. Położyli pod choinką taki piękny duży prezent, ja uwielbiałem wtedy samoloty, więc kupili mi jakieś modele do składania, książki, które wtedy dopiero się ukazywały, ja dostałem taką właśnie paczkę, z tym, że jej nie otworzyłem. Kiedy ojciec mi ją wręczył ja po prostu poszedłem do balkonu i wyrzuciłem ją przez barierkę, a ona tak ciężko pacnęła w śnieg. Ojciec się wściekł, matkę zatkało, a ja powiedziałem, że nie wiem co tam jest, może ty tam cegły włożyłeś, żeby znów się ze mnie pośmiać. Oczywiście, wigilijny wieczór skończył się natychmiast. Nastrój prysł. Święta zamieniły się w dni wolne od pracy, a te wszystkie frykasy w stertę żarcia zapychającą lodówkę. Matka się popłakała. Krzyki, szloch, gorzkie wyrzuty. Odpowiedziałem tylko: ja tak samo czułem się w wakacje. Oboje zaniemówili.

Minął kolejny rok, rodzice chcieli mi dać pieniądze na Wigilię. Ja wtedy już praktycznie z nimi nie rozmawiałem. Przestałem się też jakoś specjalnie uczyć, były jakieś tam czwórki, trójki, czasem piątka wpadła, tak tam, leciałem przez tę szkołę… W każdym razie ojciec dał mi kopertę z pieniędzmi, żebym sobie kupił to co chciałem, oddałem mu ją mówiąc, że nie chcę tej koperty, bo na pewno w środku są pocięte gazety, a nie pieniądze, i znów spierdoliłem im święta. To był ostatni raz, później już tych świąt nie psułem. Wydoroślałem. Tak sobie to trwało i w końcu opuściłem rodzinny dom, pracowałem już wtedy, w wojsku zrobiłem „C”, potem „E”, już w cywilu. Pracowałem, zarabiałem i bez trudu dostałem kredyt na mieszkanie, oszczędności przeznaczyłem na jego urządzenie. To był czas boomu mieszkaniowego.

Jak zacząłem się urządzać rodzice przywieźli mi meble. Spakowane, takie gotowe zestawy w kartonach. Zabierzcie to, nie chcę ich, oddajcie do sklepu. Ta sama historia: ojciec z pretensjami, ja z odpowiedzią: skąd mam wiedzieć co jest w środku? Może ty tam starych płyt pilśniowych nawkładałeś? Zabierzcie te paczki, idźcie mi z tym stąd. Zabrali. Matka się zapytała, czy jeszcze mi nie przeszło, nie przejdzie mi, powiedziałem, nie przejdzie mi nigdy. Bo nigdy nie usłyszałem słowa przepraszam.

Jakieś 10 lat później, byłem już żonaty, dzieci już były podrośnięte, w pewnym momencie zadzwonił telefon, jakiego każdy się spodziewa, ale nikt by nie chciał odebrać. Każdy człowiek w dorosłym wieku wie, że może się takiej wiadomości spodziewać, to była ta wiadomość, która zbija z nóg: tata nie żyje. Mnie nie zbiła. Przyjechałem tak jak stałem, dżinsy, koszula, sportowe buty. Chyba po jednym dniu po śmierci ojca. Mama mówi, że synku, przecież musisz się ubrać, przecież to pogrzeb taty, musisz jakoś wyglądać, nie wypada tak ojca pożegnać. Nigdzie nie idę, nie idę na żaden pogrzeb. Matka: Jak to?! Dlaczego?! Dlatego, że ja nie wiem, czy ta trumna nie będzie pusta i czy to nie jest wasz kolejny kretyński żart. Taka utrata zaufania. W końcu żona przywiozła garnitur, buty, koszulę, gdzieś po drodze kupiła czarny krawat. Zadbała o kwiaty. Oczywiście, że w końcu poszedłem.

We Wszystkich Świętych pojechaliśmy na jego grób. Oprócz zniczy i wieńców miałem ze sobą coś jeszcze: malutki model Kawasaki Ninja. Postawiłem go na grobie ojca. Tak się z nim rozliczyłem. Potem ta zabawka zniknęła, pewnie ktoś go ukradł… Ukradł motor…

Co mi zostało z tego wszystkiego? Czemu o tym opowiadam? Bo nienawidzę tektury i pudeł. Nienawidzę samego zapachu i dotyku tektury. Nie mógłbym wozić palet z kartonami. Dlatego ciągam cysternę.
Do ulubionych
PREZENTACJA FIRMY
ADR Adviser Doradztwo i Szkolenia Jacek Pluta


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY

OPINIE

NASZE RELACJE

REKLAMA
Photo by Josh Hild from Pexels