Josephs.ScotBorowiak Properties Ltd

Truckerzy o swojej pracy: duży wysiłek, mała kasa, żaden cymes

Utworzona: 2024-05-04


Branży transportu drogowego doskwiera deficyt kierowców. Dlaczego? Najkrócej mówiąc - to praca trudna, odpowiedzialna, wymagająca wyrzeczeń i nieadekwatnie opłacana. Takie są wnioski z lektury komentarzy kierowców, jakie pojawiły się na naszej stronie FB pod artykułami dotyczącymi rynkowego deficytu przedstawicieli tego zawodu.

Niedobór kierowców jest od lat wskazywany przez specjalistów jako jedna z największych bolączek polskiej branży transportu drogowego. Oczywiście, nie jest to wyłącznie nasza specjalność - problem ma charakter ogólnoeuropejski. Przy okazji padają różne liczby odzwierciedlające skalę zjawiska, niektóre bardzo wysokie. Abstrahując od tego ile rzeczywiście jest wakatów w kabinach ciężarówek należących do rodzimych firm, nie ulega wątpliwości, że problem nie jest wyimaginowany tylko rzeczywisty. Świadczy o tym chociażby zatrudnianie przez polskich przewoźników kierowców z krajów naszych wschodnich sąsiadów (Ukraina, Białoruś), a także z bardziej odległych zakątków świata, jak Indie, Filipiny czy Nepal.

Eksperci wskazują również, że polscy kierowcy to grupa zawodowa, która się starzeje. Młodzi ludzie nie są zainteresowani ciężką i odpowiedzialną pracą za kółkiem ciężarówek - wybierają lżejszą i taką, która nie łączy się z długimi nieobecnościami w domu. Trudno ich zachęcić nawet wysokimi zarobkami oferowanymi przez pracodawców, zwłaszcza w transporcie międzynarodowym. Z drugiej strony "wysokie wynagrodzenie" to pojęcie względne - każdy ma poprzeczkę oczekiwań finansowych ustawioną na indywidualnym poziomie. I jak to zwykle bywa - rzadko kto jest zadowolony z wysokości otrzymywanych apanaży, twierdząc, że zasługuje na więcej.

Dwa etaty w jednym

Z lektury komentarzy można wysnuć generalny wniosek, że kierowcy nie są zadowoleni z otrzymywanych wynagrodzeń. Wielu z nich podkreśla, że zarobki są zbyt niskie w stosunku do przepracowanych godzin. Autorzy wpisów wyliczają, że pracują 3 dni w tygodniu po 15 godzin i dwa dni po 13, więc w praktyce „wyrabiają” niemal dwa etaty. A jeśli tak, to powinni otrzymywać wynagradzanie adekwatne do godzinowego zaangażowania w wykonywanie obowiązków służbowych. Zbyt niskie zarobki w stosunku do nakładu pracy są, zdaniem największej liczby naszych użytkowników, głównym powodem niedostatku chętnych do wskoczenia za kierownicę ciężarówki.

„Wystarczy policzyć czas spędzony w kabinie to wychodzą 2 etaty, a do tego często praca w porze nocnej i weekendy” - napisał jeden z kierowców. „Należy zapytać kto pracuje tyle, co kierowca!” - zaproponował drugi. Trzeci wyraził przekonanie, że „powinny być liczone godziny, nadgodziny i nocki, do tego płacone rozłąkowe, to wtedy by się kierowcy znaleźli”. „Zawód trwale deficytowy? A może po prostu zawód kiepsko opłacany?” - postawił pytanie któryś z kierowców. Jego kolega po fachu sformułował śmiałą tezę, że „jeśli zarobki wzrosłyby o 100% to żadna ciężarówka nie stałaby bez kierowcy”. Ktoś inny uderzył w tę samą nutę: „Będą odpowiednie stawki to nie będzie brakować kierowców”. W podobnym tonie wypowiedział się jeszcze jeden z przedstawicieli truckerskiej braci: „Jakby warunki pracy i płacy były normalne to byłoby chętnych do oporu”. „Problemem jest to, że trzeba przez kilka dni czy tydzień siedzieć w budzie i to, niestety, za niezbyt wielkie pieniądze” - zauważył kolejny komentator. Pojawił się również apel o to żeby ”płacić jak należy i doceniać tych, co chcą pracować - to nie będzie problemów”. Padł też postulat nowelizacji Konwencji AETR regulującej czas jazdy i odpoczynków: ”45 h w każdy weekend i żadnych piętnastek, tylko maks. 13 h. Od razu zawód stanie się łatwiejszy i więcej chętnych będzie”. Pozostałe komentarze zawierały różne określenia zarobków i wszystkie oznaczały to samo: „nieadekwatne”, „niezbyt wielkie”, „kiepskie”, „słabe”, „niskie”...

Stres, odpowiedzialność i wyrzeczenia

Spora część komentarzy pod artykułami o niedoborach kadrowych dotyczy towarzyszącemu pracy w transporcie wyczerpaniu fizycznemu i psychicznemu, a także długim nieobecnościom w domu i braku uczestnictwa w życiu rodziny. To oprócz pieniędzy, według części kierowców, jest główny powód tego, że do zawodu trafia nie tylu młodych ilu potrzebuje branża. „Pieniądze są nieadekwatne do wyrzeczeń i odpowiedzialności, jakie niesie ze sobą ta praca” - to zdanie napisane przez jednego z kierowców trafnie opisuje odczucia wielu przedstawicieli tej grupy zawodowej. Z niektórych komentarzy wyziera rozgoryczenie faktem, że kierowca „wszędzie jest traktowany jak zło konieczne, ma pracować za dnia i w nocy i, broń cię Panie Boże, żeby nie chciał za to czegoś ekstra”.

Autor dłuższego wpisu wypunktował ciemne strony zawodu, w tym m.in. „brak powszechnego dostępu do parkingów na terenie Europy”, a gdy wreszcie uda się znaleźć miejsce postojowe „często polowanie na prysznic i toalety, brak dostępu do wody pitnej”. Ten sam użytkownik internetu stwierdził, że kierowcy pracują „pod presją terminów wyjętych jakby z rękawa, często nierealnych”, dodając, że „rozłąka z rodziną i przyjaciółmi też nie jest niczym dobrym”. Trudno się z tym nie zgodzić.

Wątpliwe uroki pracy za kółkiem zostały obrazowo przedstawione w kilku krótkich zdaniach przedstawiciela tej profesji: ”Policjant mówi - jedź zgodnie ze znakami prędkości. Inspektor każe mieścić się w czasie. Spedycja mówi - bądź na czas. A żona i dzieci pytają, kiedy mężu, tato będziesz w domu?” Pewien kierowca określił minimalne wymagania, których spełnienie podniosłoby jego komfort pracy. Napisał, że przydałby się „hotel na weekend przy dłuższych systemach, żeby trochę odpocząć psychicznie od budy”.

Domagają się szacunku

Pieniądze w życiu są ważne, ale - jak twierdzą najczęściej bogaci - nie najważniejsze. W komentarzach kierowców często pojawia się wątek braku poszanowania dla ich pracy. Zderzają się z lekceważącym stosunkiem różnych osób podczas realizowania przez nich operacji transportowych, m.in. w kontaktach ze spedytorami czy magazynierami, w miejscach załadunków i rozładunków. Jak twierdzą sami zainteresowani, to jeden z czynników zniechęcających młodych ludzi do podjęcia pracy w zawodzie kierowcy. „Byle cieć czy widlakowy, który nic u siebie nie znaczy, chce kierowcę po kątach rozstawiać” - napisał jeden z internautów. „Dominuje brak szacunku i myślenie, że kierowca to niewolnik” - zauważył drugi. Komentarz kolejnego był równie dosadny: „Zawód niedoceniany, pogardzany i wyśmiewany, a tak potrzebny”.

Uwaga na dziadtransów!

Wielu kierowców nie zostawia suchej nitki na pracodawcach, nazywając tych najgorszych, nielubianych, traktowanych jak zło konieczne „dziadtransami”. Żółć zalewa niektórych „driverów”, gdy myślą o przewoźnikach i te negatywne emocje można wyczytać w komentarzach. „Wydawało wam się, że będziecie się ślizgać na czyichś plecach, a teraz płaczecie, bo eldorado się skończyło” - opisał sytuację rodzimych przewoźników i ich relacje z podwładnymi któryś z komentatorów. „Dobre firmy przewozowe nie szukają kierowców. Szukają tylko dziadtransy” - stwierdził z przekonaniem autor innego komentarza. Charakterystyczny punkt widzenia, poddający w wątpliwość to, że brakuje kierowców, zaprezentował kolejny: „Jakby brakowało, to by szanowali kierowcę, a nie kombinowali jak go oszukać”. Znalazł poparcie swojej tezy u innej osoby, która postawę wielu przewoźników scharakteryzowała tak: „Oczywiście, że kombinują i to z wielu powodów. Jednym z nich jest pazerność”.

Do dyskusji włączyli się, a jakże, pracodawcy transportowi, którzy nie zamierzali przyjmować ciosów bez riposty. Jeden z nich zapytał: „Podejmując taką pracę chyba wiedziałeś, że czeka cię utrata życia towarzyskiego i rozłąka z rodziną i że za to nie płacą”. Inny sarkastycznie poradził kierowcom: „Każdy jest kowalem swojego losu, można kupować swoje auta i być od razu prezesem”. Kolejny nie przebierał w słowach: „Znajdź tego, co cię zmusił do wykonywania tego dennego zawodu. Obij mu ryja, podaj do sądu”
.

Na spokojnie

W wielu komentarzach nie było agresji, mnożenia zarzutów i pretensji, tylko trzeźwa ocena sytuacji. Kierowcy przekonywali, że są firmy, które dobrze płacą, wychodzą naprzeciw ich potrzebom, okazują zrozumienie, doceniają trud. Jeden z nich nie krył zadowolenia z obecnego miejsca pracy: „Czy zrobię w tygodniu 2500 czy 1200 km, mam płaconą stałą pensję. Według mnie, kierowca czekający na ładunek czy w kolejce jest w tak zwanej dyspozycji, czyli w każdej chwili jest do pracy gotowy” - uzasadnił swoją sytuację w firmie. Na przeciwległym biegunie można by postawić wypowiedź innego truckera: „Dziś tę pracę można wykonywać tylko będąc pasjonatem, ale po kilku latach to się jakoś zatraca w człowieku”. Gorzkie to słowa.

Cezary Bednarski, etransport.pl
Do ulubionych
FIRMOWY SPOTLIGHT
PST OST SPED SP. Z O.O.


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY

OPINIE

NASZE RELACJE