Jak wskazuje Krajowa Rada Bezpieczeństwa Drogowego, powodem wprowadzenia Europejskiego Dnia Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego był stały wzrost liczby wypadków drogowych z udziałem pieszych, rowerzystów i motocyklistów. W tym dniu w całej Europie prowadzone są działania profilaktyczne, edukacyjne, a także debaty, konferencje, czy pokazy. To także świetna okazja, by przypomnieć wszystkim uczestnikom ruchu, że za bezpieczeństwo na drodze odpowiedzialni jesteśmy wszyscy. A ponadto, jazda zgodnie z przepisami prawa, a także wzajemny szacunek mają kluczowy wpływ na zmniejszenie liczby wypadków komunikacyjnych.
Co o bezpieczeństwie na drogach myślą kierowcy zawodowi, którzy każdego dnia przemierzają setki kilometrów i widzą niejedno? Przypominamy opinie kilku z nich.
Karolina: Na polskich drogach nie czuję się bezpiecznie i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że wiele osób, zarówno pieszych, jak i kierowców, porusza się po nich ze słuchawkami w uszach, co przytępia ich czujność i stwarza zagrożenie. Po drugie, kierowcom osobówek brakuje kultury wobec tych z ciężarówek. Nagminne jest trąbienie, spychanie z drogi, hamowanie tuż przed maską pojazdu ciężarowego... Kierowcy samochodów osobowych notorycznie przekraczają dozwoloną prędkość – to po trzecie.
Tobiasz: Jestem kierowcą zawodowym od 16 lat. Przemierzając europejskie drogi zauważyłem, że „co kraj, to obyczaj”. Kraje skandynawskie, pomimo niedostatku dogodnych dróg i surowych zim, są najbezpieczniejsze. Kierowcy są tam spokojni i rozsądni, życie toczy się jakby wolniej, nikt nikogo nie goni, nie wyprzedza na trzeciego. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale chyba nieliczne. W każdym razie tam czuję się bezpiecznie. Zupełnie inaczej na drogach słonecznej Italii, gdzie często czuję jakbym miał czapkę niewidkę i był dla innych niewidoczny, co kończy się zajeżdżaniem drogi mojemu 40-tonowemu zestawowi. Włoskich kierowców trafnie opisał w jednej ze swoich książek Jeremy Clarkson, który stwierdził, że każdy mieszkaniec Italii, kiedy tylko przesiada się do swojego auta, zachowuje się jak najlepszy kierowca Ferrari. Nic dodać, nic ująć - dynamiczna, wręcz szaleńcza jazda jest włoską specjalnością, a stan nawierzchni tamtejszych dróg pozostawia wiele do życzenia. Nie zaliczam więc tego kraju do bezpiecznych. Warto wspomnieć również Francję, a dokładnie Paryż, gdzie wszyscy się spieszą balansując na cienkiej linii bezpieczeństwa. A Polska? Wielu rodaków uważa się za królów szos, których nikt i nic nie ogranicza. Bywają agresywni i nieuprzejmi, ciągle się spieszą, przekraczają wyznaczone limity prędkości, zajeżdżają drogę, nie zachowują należytej odległości między pojazdami.
Maciej: Udało mi się przejechać bez wypadku kilka milionów kilometrów. Pewnie dlatego, że stara szkoła uczyła - myśl zawsze za innych. Inna sprawa, że z wiekiem człowiek staje się mniej zadziorny, hardy, w wielu przypadkach odpuszcza. I dobrze… Na drogach dużo jest najechań, a przecież odpowiedni odstęp między pojazdami to podstawa. Powinniśmy utrzymywać minimalny ostęp, nawet nie dla innych, ale dla siebie samych.
Marek: Po niemal 20 latach jazdy wokół komina mogę stwierdzić, że na polskich drogach i ulicach nie jest bezpiecznie. Większość kierujących przecenia swoje umiejętności, a w krytycznym momencie nie potrafi zapanować nad pojazdem. Przyczyn jest wiele - można długo wymienić. Zły jest sam proces szkolenia na kierowców, wałkowany na pamięć plac manewrowy i za mało jazd po mieście.
Anna: Kierowcy są nieuważni i rozproszeni, bez przerwy trzymają telefony w dłoni i piszą sms-y podczas jazdy… Piesi nie lepsi - wchodzą na pasy zapatrzeni w wielkie ekrany smartfonów, bo myślą, że na zebrze im wolno, a kierowca zrobi przecież wszystko żeby się zatrzymać. Każdy kierowca uważa, że jest najlepszy z najlepszych, a droga należy do niego.
A Wy jakie macie doświadczenia? Czujecie się bezpieczni przemierzając europejskie szlaki?