Josephs.ScotBorowiak Properties Ltd

Załoga Jelcza musiała zawrócić. Co przyniesie jutro?

Utworzona: 2021-09-16


Po 24 dniach podróży Jelczem w Himalaje załoga historycznej ciężarówki tkwiąc na terytorium Iranu i podjęła decyzję o powrocie do Turcji. Kontynuowanie podróży drogą lądową przez Pakistan do Indii okazało się bardzo niebezpieczne, a wysłanie "Jelonka" na wschód statkiem niemożliwe. Ale po kolei...

Po całym dniu (16 doba od wyruszenia z Polski) koczowania na granicy turecko-irańskiej, bo urzędnikom z obu krajów się nie spieszyło, udało się ją przekroczyć dopiero o godz. 20:00 czasu irańskiego. O północy podróżnicy zatrzymali się na noc na obskurnym parkingu dla ciężarówek. Śmiertelnie zmęczeni, nie zwracali uwagi na nieciekawe "okoliczności przyrody".

Kolejnego dnia Polacy musieli dotrzeć do odległego o prawie 900 km Teheranu. To było wielkie wyzwanie dla "Jelonka" i jego kierowcy Arka. Było ciężko, zwłaszcza na dziurawych drogach lokalnych, pełnych rozklekotanych ciężarówek zwalniających ruch.


Na autostradzie nie było dużo lepiej – głębokie koleiny i zrolowany przez ciężarówki asfalt maltretowały załogę Jelcza i samą ciężarówkę. Na szczęście im bliżej Teheranu, tym jakość nawierzchni była coraz lepsza. Do stolicy Iranu dojechali nocą, a i tak miasto było totalnie zakorkowane. W końcu przed północą dotarli do ambasady RP, gdzie następnego dnia mieli być gospodarzami wystawy dokumentującej wyprawę na Annapurnę z 1979 roku.

Wystawa, zorganizowana 18 dnia wyprawy, zgromadziła dużo gości, m.in. irańskich urzędników, sportowców, dziennikarzy, fotoreporterów i członków korpusu dyplomatycznego. Frekwencja i zainteresowanie gości wydrzeniami sprzed lat przerosły najśmielsze oczekiwania polskiej ekipy.


Po oficjalnym spotkaniu odbyła się robocza rozmowa z konsulem RP na temat dalszych etapów podróży. Dyplomata przekazał niepokojące wieści z Pakistanu: samobójca zamachowiec na planowanej trasie podróży wysadził ciężarówkę… Trzeba zmienić kierunek dalszej jazdy!

Dziewiętnastego dnia od opuszczenia kraju podróżnicy, wspólnie z przedstawicielami ambasady, udali się na polski cmentarz wojenny złożyć hołd poległym i zmarłym rodakom. Na cmentarzu w Dulab są pochowani polscy uchodźcy z ZSRR, żołnierze gen. Władysława Andersa, a także ponad 43 tysiące towarzyszących im cywilów, w tym 20 tysięcy dzieci. Cztery i pół tysiąca tych dzieci nosiło już mundury – to junacy i junaczki, nazywani wówczas przez prasę w USA najmłodszymi żołnierzami świata.


Ten i następny dzień upłynęły na licznych rozmowach, które uświadomiły załodze, że dotarcie do Indii może być bardzo trudne. Analiza niepokojących informacji, w tym zwłaszcza dotyczących zaostrzającego się konfliktu o Kaszmir, wzbudziła poważne obawy o dalszy los ekspedycji. Wojna w Afganistanie również obniża poziom bezpieczeństwa przejazdu przez Pakistan oraz prowincję Sistan Beludżystan w Iranie – rejon, przez który do tego kraju przedostają się uchodźcy. Ambasador i konsul RP w Teheranie stanowczo odradzili przejazd w stronę pakistańskiej granicy.

Nie zawracamy – zadecydowała załoga Jelcza. Postanawili kierować się 2000 km na południe do portu Bandar-e Abbas, a tam złapać „na stopa” statek, który przetransportuje "Jelonka" do wschodniego Pakistanu, a może nawet do Indii.

Następnego dnia (21) przeszli szkołę tankowania w Iranie. Potrzebny był do tego specjalny karnet, którego oczywiście nie mieli. Na migi dogadali się z irańskim kierowcą ciężarówki, który użyczył swojej karty (oczywiście za niewielką odpłatnością). Pojechali dalej na południe, a temperatura stystematycznie wzrastała. Wkrótce na termometrze w kabinie zabrakło skali - wskazówka przekroczyła 50 st. C. Wiatraki na full, szyby w dół, a pot się lał...


W drodze na południe zatrzymali sie w Kaszan, gdzie przejął ich polecony przez ambasadora tubylec. Po zmroku zostali ugoszczeni przez miejscową rodzinę, która poczęstowała ich lokalnymi przysmakami i udzieliła noclegu. Spędzili tam miłe chwile i dobrze się bawili, mimo iż nikt z Irańczyków nie mówił po angielsku.


Następnego dnia jadąc na południe "Jelczanie" znaleźli się w bajecznej scenerii meczetu koło Kaszan, który w związku z lockdownem wywołanym pandemią COVID-19 świecił pustkami. Polacy dostali zgodę na zwiedzenie świątyni i zostali nawet obdarowani suwenirami. Miła niespodzianka!


Podczas dalszej jazdy w stronę portu zatrzymał ich patrol policji. Ku ich zdziwieniu, funkcjonariusz czekał aż przyjdą pod jego baldachim. Gdy zobaczył gazetę z relacją z wystawy w ambasadzie w Teheranie, machnął ręką i polecił jechać dalej.

Nastał 23 dzień od opuszczenia Polski a załoga ciągle nie miała informacji z portu, czy i w jakim czasie będzie możliwe wysłanie "Jelonka" drogą morską do Pakistanu lub Indii. Spedytorzy szukali takiej możliwości, a w najgorszym przypadku w grę wchodziło również pozostawienie pojazdu w porcie. Władze nie chciały ich jednak wypuścić z Iranu drogą powietrzną, jeśli pozostawią tutaj ciężarówkę.


Co gorsza, Polacy nie mieli potwierdzenia możliwości przedłużenia wiz irańskich, których ważność miała minąć za 4 dni… Cały dzień spędzili w niepewności i nie byli w stanie zachwycać się zabytkami miasta Isfahan, w którym się znaleźli. Dalszy przebieg ekspedycji rysował się w czarnych barwach.


24 dzień wyprawy przyniósł rozsztrygnięcie dylematu – co robić dalej. Niestety, musieli zawrócić do Turcji. Zadecydowało o tym kilka czynników, z których najważniejsze to kończąca się ważność wiz oraz odległy termin wypłynięcia najbliższego statku na wschód. Po wielu próbach rozmów irańska administracja podtrzymała swoje stanowisko i nie wyraziła zgody na pozostawienie Jelcza na terytorium tego kraju.

Przed nimi 800 km w skwarze po dziurawych, wyboistych drogach na zachód. Tam mają spotkać się u tureckiego partnera, który sprawdzi możliwość pozostawienia pojazdu w porcie w Stambule – być może stamtąd uda się wysłać "Jelonka" statkiem na wschód, do Pakistanu lub Indii.

Źródło: www.jelczemwhimalaje.pl
Do ulubionych
FIRMOWY SPOTLIGHT
TRONIK Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością Spółka Komandytowa


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY

OPINIE

NASZE RELACJE

Photo by Josh Hild from Pexels