Wyniki ankiety pokazują brutalną prawdę: polska branża transportowa coraz częściej funkcjonuje w warunkach gospodarczej przemocy, gdzie przewoźnik – zamiast być partnerem – staje się stroną podporządkowaną, bez realnego wpływu na warunki współpracy. To nie jest już nierównowaga – to systemowe nadużycie, które niszczy fundamenty rynku i bezpieczeństwo całego łańcucha dostaw
komentuje wyniki badania Maciej Wroński, prezes TLP.
Umowy krzywdzące – aż 95% firm nie ma złudzeń
Potężny odsetek (95%) ankietowanych wskazuje, że treść umów lub zleceń przewozowych zawiera zapisy jawnie niekorzystne lub krzywdzące dla przewoźnika. Mowa m.in. o nierównym rozłożeniu obowiązków, odpowiedzialności czy kar, a także o pomijaniu interesu przewoźnika w całym procesie współpracy.Nie akceptujesz warunków zlecenia, wypadasz z gry, a towar zawiezie ktoś inny... To rzeczywistość, w której funkcjonuje dziś większość firm transportowych. Na dodatek rynkową przewagę naszych kontrahentów wzmacnia długotrwały, dwuletni, kryzys na rynku przewozów drogowych w Europie
ubolewa Maciej Wroński.
Brak negocjacji – 88% podpisuje umowy „z automatu”
Aż 88% firm deklaruje, że nie ma realnego wpływu na treść kontraktu. Dokumenty są jednostronne, przesyłane przez zleceniodawców i traktowane jako „niepodlegające negocjacji”. To oznacza, że przewoźnik nie ma szansy zadbać o własne bezpieczeństwo biznesowe – musi podpisać, by „nie stracić zlecenia” na rzecz innej firmy.Dodatkowe obowiązki – 74% firm musi robić więcej, za darmo
Trzy czwarte ankietowanych przewoźników wskazuje, że przewoźnicy i ich kierowcy są obciążani dodatkowymi obowiązkami, wykraczającymi poza usługę transportu: załadunkiem, rozładunkiem, czy obsługą należącego do kontrahenta wózka widłowego.Co gorsza, wykonują te prace bez dodatkowej zapłaty, odpowiedniego przeszkolenia czy zabezpieczenia ryzyka. Zleceniodawcy przerzucają odpowiedzialność, a przewoźnik traci czas, zasoby i pieniądze
mówi Beata Gorczyca, dyrektor ds. komunikacji TLP.
Kary za wszystko – nawet za cudze błędy
Ponad 56% firm potwierdza, że w umowach występują kary umowne nakładane za każde opóźnienie, nawet jeśli wynika ono z winy klienta, warunków ruchu na drodze, przestoju w załadunku czy sytuacji losowej, np. awarii, wypadku czy kontroli granicznej. To oznacza, że przewoźnik może być ukarany nawet wtedy, gdy zrobił wszystko zgodnie z umową i obowiązującymi przepisami.Kary przekraczające wartość zlecenia – groźba bankructwa
Ponad 60% firm spotkało się z zapisami o karach umownych przekraczających wartość zlecenia przewozowego.A to znaczy, że przewoźnik może nie tylko nie otrzymać wynagrodzenia za wykonaną usługę, ale także zostanie zmuszony do dołożenia do tej usługi – zapłaty dodatkowej kwoty na rzecz swojego kontrahenta. W skrajnych przypadkach jedna nieprzewidziana sytuacja może zniszczyć małą firmę, zwłaszcza przy niewielkich marżach i rosnących kosztach
tłumaczy Maciej Wroński.
Zleceniodawcy umywają ręce – co złego to nie oni
Prawie połowa (46%) przewoźników ma do czynienia z sytuacją, w której nadawca, załadowca lub odbiorca towaru nie ponoszą odpowiedzialności za błędy i zaniedbania, które wywołały szkody po stronie przewoźnika. Kontrahenci firm transportowych nie ponoszą także odpowiedzialności za naruszenia zasad i warunków przewozu drogowego, do których doszło z ich winy. W efekcie cała odpowiedzialność za transport, dokumentację, czas, skutki opóźnień oraz za ewentualne naruszenia spada na jedną stronę – przedsiębiorcę transportowego.Kto odpowiada za tę sytuację?
Na pytanie o przyczyny tej patologicznej sytuacji przewoźnicy nie mają wątpliwości: 59% wskazuje zleceniodawców, którzy wykorzystują swoją przewagę rynkową i presję czasu, natomiast 38% twierdzi, że odpowiedzialność leży po obu stronach, ale wynika to z braku realnej alternatywy. Tylko 2% respondentów sądzi, że winni są sami przewoźnicy – ci, którzy godzą się na wszystko „byle jechać”.Bolesne, poważne konsekwencje
Zarówno TLP, jak i eksperci branżowi ostrzegają, że obecna sytuacja prowadzi do głębokich naruszeń prawa oraz degeneracji całej branży transportowej. Konsekwencje są poważne:- zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego – z powodu nacisku na naruszanie przepisów o czasie pracy kierowców;
- obchodzenie przepisów prawa pracy i wynagrodzeń – przez nielegalne praktyki i zaniżanie kosztów;
- upadłości firm, które nie są w stanie udźwignąć ryzyk wynikających z jednostronnych zapisów kontraktowych lub sprostać nieuczciwej konkurencji.
- „zepsuty rynek”, gdzie ważniejsza staje się uległość wobec silniejszego, a nie rzetelność.
Czas z tym skończyć!
Nie mamy już do czynienia z „twardym biznesem”. To czysta przemoc gospodarcza, która dotyka setek tysięcy kierowców i przedsiębiorców. Branża, opinia publiczna i władze państwowe nie mogą już dłużej milczeć i udawać, że nic się nie dzieje. Czas na przeciwdziałanie tej patologiiTLP zapowiada przekazanie wyników badania do dyspozycji władz publicznych oraz do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, a także do organizacji międzynarodowych monitorujących standardy pracy i konkurencji. Organizacja spróbuje także stworzyć pozytywne standardy, zachęcając do ich stosowania nadawców ładunków, którzy mogliby wykorzystywać je zarówno do budowania swojego pozytywnego wizerunku, jak i przewagi konkurencyjnej.
apeluje Maciej Wroński.
Przewoźnik = podwykonawca bez praw?
Raport TLP: kontrakty w transporcie przypominają przemoc gospodarczą
Źródło: Transport i Logistyka Polska