ID: 269194
Moralne i niemoralne rozważania teoretyczne.
ID: 269194
ID: 269194
Z góry i na wstępie, chciałbym napisać, że w żadnej z poniższych kwestii nie zajmuję żadnego stanowiska.
Co sobie myślę, to moja sprawa, ponieważ nie chcę, żeby temat znów zamienił się w debatę moich zwolenników i przeciwników.
Chciałbym, żeby nastąpiło coś, w stylu merytorycznej dyskusji. Możecie napisać, kto jest za, a kto przeciw i dlaczego, a nie chciałbym argumentacji w stylu ::
-Cypek mówi, że lody truskawkowe są smaczniejsze od malinowych, to ja uważam że jest odwrotnie, bo nie lubię Cypka.
Takie stwierdzenia nic nie wnoszą.
Do napisania takiego tekstu, natchnął mnie kolega, który mi przypomniał, ze kiedyś uratował mi życie. Dosłownie. Gdyby nie on, dzisiaj nie byłoby mnie tutaj. Nie będę opisywał co i jak zrobił, bo to nie jest istotne.
A teraz przejdźmy do teoretyzowania. Jeśli czynności przeze mnie opisane będą niemożliwe, to nie szkodzi, bo nie chodzi mi o dokładne przykłady, tylko o samą czynność.
Uratowanie życia. !!!
Stoisz sobie na balkonie (powiedzmy na 7 piętrze) i palisz papierosa, nagle u góry słyszysz krzyk i spostrzegasz spadające dziecko. Wyciągasz ręce i bach, trzymasz maluszka w rękach. Nie ważne czy spadło z ósmego czy dziewiątego piętra. Nie ważne czy ma trzy latka czy dwa. Fakt jest niezaprzeczalny. Gdybyś go nie złapał, matka kupowałaby trumienkę. Bezapelacyjnie i bezsprzecznie dziecko by zginęło. Matka zbiega do ciebie na dół i ze łzami w oczach odbiera dziecko, dziękując ci nieomal na kolanach. I teraz wciskamy PAUZĘ w tym filmie i cofamy film o trzy dni.
Pukamy do sąsiadki piętro wyżej i mówimy tak:
-Za trzy dni, twoje dziecko zginie. Zwyczajnie spadnie z okna i się zabije. Ja je uratuje, bo będę stał dwie godziny na balkonie i będę go pilnował, ale nie za darmo. Na ile wyceniasz życie swojego dziecka???
Każda baba, na takie słowa wyzwie was od idiotów, kr*ynów i postraszy policją. Zgłosi że ją szantażujecie i straszycie. Jak ktoś mi nie wierzy, może sprawdzić i pójść do sąsiadki mieszkającej wyżej i mającej dzieci. Żadna nie poda ceny.
No to inaczej. Dziecko jest ciężko chore i walczy o życie w szpitalu. Lekarze szukają dawcy krwi i szpiku kostnego rzadkiej grupy. Ty przypadkiem masz taką grupę i się zgłaszasz z pomocą. Każdy rodzic, w takiej sytuacji mówi i deklaruje, że za uratowanie dziecka oddałby własne życie. No to się zgłaszasz i podajesz cenę. Oddaj mi swój samochód i mieszkanie, a ja oddam krew i szpik. Usłyszysz wtedy, że jesteś najgorszą świnią jaka chodzi po tej ziemi. Przecież krew i szpik oddaje się za darmo. Jak tak możesz??
No to inna sytuacja. Dziecko spadło z urwiska do rzeki i właśnie tonie. Matka stoi na brzegu i pyska drze na cały regulator. Skaczesz po dzieciaka, ryzykujesz utonięcie, po wszystkim lądujesz w szpitalu z zapaleniem płuc. Media okrzykną cię bohaterem, twoje zdjęcie ukarze się w brukowcu, a burmistrz/sołtys wyznaczy jakąś mizerną nagrodę w postaci 2000zł do 5000zł. Od matki dziecka nie dostaniesz nic, choćby rodzina miała dwie wille z basenami i 4 samochody.
A co, jeśli dziecko jest porwane i porywacze zażądali okupu?? Wtedy rodzina nabierze kredytów i zapłaci! Choć szansa na odzyskanie dziecka, po spłaceniu bandziorów jest minimalna.
Niby cały czas mowa o jednej i tej samej sytuacji. O ratowaniu małego dziecka, za którego życie, każda matka odda własne, ale zapytanie o nagrodę już po fakcie, wzbudzi tylko nienawiść.
Puszczamy pauzę i kontynuujemy film z dzieciakiem spadającym z balkonu. Złapałeś je i wnosisz do mieszkania. Matka puka, a ty otwierasz drzwi i podajesz cenę.
Mówisz tak:
-150 000zł, albo dziecko kontynuuje lot z balkonu i udajemy, że mnie tam nie było. Jak babo pójdziesz na policję, to ja udam, że nie wychodziłem z domu. Dziecko z balkonu ci wypadło i to się nagrało na monitoringu na twoim balkonie. Na kamerze przed blokiem, będzie widać upadek. Wszystko się zgadza. Chcesz dzieciaka, leć po pieniądze.
Gdybyś tak postawił sprawę, to teoretycznie nie zrobiłeś nic złego. Prawo nie będzie cię ścigało, za to, że nie wykazałeś się refleksem i dziecko spadło w zasięgu twoich rąk. No nie złapałeś i już. To, że mogłeś złapać, a nie zrobiłeś tego... ? ? Cóż. Zagapiłeś sie, nie spodziewałeś się. Nikogo nie ukarano za coś takiego.
A jeśli złapałeś, to twój bonus, a nie matki. Tyle że wyrzucenie go z powrotem za balkon, to już mo*derstwo.
No i teraz pytania.
Kiedy znajdziesz na ulicy portfel, to zgodnie z wszelkimi przepisami i wszelkim prawem, możesz sobie zainkasować 10% znaleźnego. Chociaż tutaj nie musiałeś ani wykazać się zdrowiem, ani refleksem, ani nie narażałeś życia.
Kiedy wyciągniesz dziecko z topieli, złapiesz spadające, lub wyrwiesz je ze szczęk groźnego psa, nie należy ci się nic.
Ile to jest 10% znaleźnego od życia dziecka??
Zadałem takie pytanie kilka lat temu, mojemu koledze.
Uznał, że nie da się wycenić życia dziecka. No bo inna cena będzie dla jednego rodzica niemożliwa do osiągnięcia, a dla innego ta sama kwota będzie kieszonkowym.
Po dyskusji, uznaliśmy że za uratowanie dziecka, sąd powinien nakładać na rodziców zwyczajne alimenty, w wysokości 15% ich dochodów i do 18 roku życia dziecka.
Innymi słowy. Matka przychodzi. Podpisuje deklaracje, że dziecko żyje dzięki tobie i nie ma dwóch zdań. Ma 3 latka, więc do jego 18 urodzin, ty otrzymujesz na konto bankowe od rodziców 15% ich dochodów.
Na co ja odpowiedziałem, że co, jeśli rodzice na bezrobociu (kiedy trwała ta dyskusja, to nie było jeszcze programu 500+).
W końcu mój rozmówca się wkurzył i powiedział tak::
O wa!! Mów co chcesz. Taka matka, to z miejsca powinna Tobie (w naszej dyskusji i teoretycznym rozważaniu, to ja niby byłem tym ratującym) du-psko wypiąć i do końca życia latać z wdzięcznością do ciebie na każde twoje zawołanie. Powinieneś mieć domofon, łączący twoją sypialnię z jej kuchnią i kiedy tylko naciśniesz, ona powinna zlatywać dwa piętra do ciebie bez majtek.
Ja mu odpowiedziałem, że taką pamięcią, to ludzie dysponują tylko wtedy, kiedy im zrobisz krzywdę, a kiedy pomożesz, to średnio po 3 miesiącach już zapominają.
Gdybyś jej dzieciaka ze schodów popchnął, to by ci do końca życia regularnie drapała samochód, albo wylewała mocz kota na wycieraczkę. Oj nie zapomniałaby.
Jednak za pomoc, to wdzięczność by się szybko skończyła.
Na ten argument, kolega uznał, że gdyby do niego przyszła raz, to później latałaby w każdej wolnej chwili i nie mógłby się uwolnić. No ale to ostatnie zdanie, to już poza rozważaniem.
A teoria dotyczy tego, czy prawo powinno jakoś to regulować? No bo skoro za głupi portfel czy zegarek jest znaleźne, to czy za człowieka nie powinno być??
Czekam na SENSOWNE argumenty ZA i PRZECIW!
Z góry i na wstępie, chciałbym napisać, że w żadnej z poniższych kwestii nie zajmuję żadnego stanowiska.
Co sobie myślę, to moja sprawa, ponieważ nie chcę, żeby temat znów zamienił się w debatę moich zwolenników i przeciwników.
Chciałbym, żeby nastąpiło coś, w stylu merytorycznej dyskusji. Możecie napisać, kto jest za, a kto przeciw i dlaczego, a nie chciałbym argumentacji w stylu ::
-Cypek mówi, że lody truskawkowe są smaczniejsze od malinowych, to ja uważam że jest odwrotnie, bo nie lubię Cypka.
Takie stwierdzenia nic nie wnoszą.
Do napisania takiego tekstu, natchnął mnie kolega, który mi przypomniał, ze kiedyś uratował mi życie. Dosłownie. Gdyby nie on, dzisiaj nie byłoby mnie tutaj. Nie będę opisywał co i jak zrobił, bo to nie jest istotne.
A teraz przejdźmy do teoretyzowania. Jeśli czynności przeze mnie opisane będą niemożliwe, to nie szkodzi, bo nie chodzi mi o dokładne przykłady, tylko o samą czynność.
Uratowanie życia. !!!
Stoisz sobie na balkonie (powiedzmy na 7 piętrze) i palisz papierosa, nagle u góry słyszysz krzyk i spostrzegasz spadające dziecko. Wyciągasz ręce i bach, trzymasz maluszka w rękach. Nie ważne czy spadło z ósmego czy dziewiątego piętra. Nie ważne czy ma trzy latka czy dwa. Fakt jest niezaprzeczalny. Gdybyś go nie złapał, matka kupowałaby trumienkę. Bezapelacyjnie i bezsprzecznie dziecko by zginęło. Matka zbiega do ciebie na dół i ze łzami w oczach odbiera dziecko, dziękując ci nieomal na kolanach. I teraz wciskamy PAUZĘ w tym filmie i cofamy film o trzy dni.
Pukamy do sąsiadki piętro wyżej i mówimy tak:
-Za trzy dni, twoje dziecko zginie. Zwyczajnie spadnie z okna i się zabije. Ja je uratuje, bo będę stał dwie godziny na balkonie i będę go pilnował, ale nie za darmo. Na ile wyceniasz życie swojego dziecka???
Każda baba, na takie słowa wyzwie was od idiotów, kr*ynów i postraszy policją. Zgłosi że ją szantażujecie i straszycie. Jak ktoś mi nie wierzy, może sprawdzić i pójść do sąsiadki mieszkającej wyżej i mającej dzieci. Żadna nie poda ceny.
No to inaczej. Dziecko jest ciężko chore i walczy o życie w szpitalu. Lekarze szukają dawcy krwi i szpiku kostnego rzadkiej grupy. Ty przypadkiem masz taką grupę i się zgłaszasz z pomocą. Każdy rodzic, w takiej sytuacji mówi i deklaruje, że za uratowanie dziecka oddałby własne życie. No to się zgłaszasz i podajesz cenę. Oddaj mi swój samochód i mieszkanie, a ja oddam krew i szpik. Usłyszysz wtedy, że jesteś najgorszą świnią jaka chodzi po tej ziemi. Przecież krew i szpik oddaje się za darmo. Jak tak możesz??
No to inna sytuacja. Dziecko spadło z urwiska do rzeki i właśnie tonie. Matka stoi na brzegu i pyska drze na cały regulator. Skaczesz po dzieciaka, ryzykujesz utonięcie, po wszystkim lądujesz w szpitalu z zapaleniem płuc. Media okrzykną cię bohaterem, twoje zdjęcie ukarze się w brukowcu, a burmistrz/sołtys wyznaczy jakąś mizerną nagrodę w postaci 2000zł do 5000zł. Od matki dziecka nie dostaniesz nic, choćby rodzina miała dwie wille z basenami i 4 samochody.
A co, jeśli dziecko jest porwane i porywacze zażądali okupu?? Wtedy rodzina nabierze kredytów i zapłaci! Choć szansa na odzyskanie dziecka, po spłaceniu bandziorów jest minimalna.
Niby cały czas mowa o jednej i tej samej sytuacji. O ratowaniu małego dziecka, za którego życie, każda matka odda własne, ale zapytanie o nagrodę już po fakcie, wzbudzi tylko nienawiść.
Puszczamy pauzę i kontynuujemy film z dzieciakiem spadającym z balkonu. Złapałeś je i wnosisz do mieszkania. Matka puka, a ty otwierasz drzwi i podajesz cenę.
Mówisz tak:
-150 000zł, albo dziecko kontynuuje lot z balkonu i udajemy, że mnie tam nie było. Jak babo pójdziesz na policję, to ja udam, że nie wychodziłem z domu. Dziecko z balkonu ci wypadło i to się nagrało na monitoringu na twoim balkonie. Na kamerze przed blokiem, będzie widać upadek. Wszystko się zgadza. Chcesz dzieciaka, leć po pieniądze.
Gdybyś tak postawił sprawę, to teoretycznie nie zrobiłeś nic złego. Prawo nie będzie cię ścigało, za to, że nie wykazałeś się refleksem i dziecko spadło w zasięgu twoich rąk. No nie złapałeś i już. To, że mogłeś złapać, a nie zrobiłeś tego... ? ? Cóż. Zagapiłeś sie, nie spodziewałeś się. Nikogo nie ukarano za coś takiego.
A jeśli złapałeś, to twój bonus, a nie matki. Tyle że wyrzucenie go z powrotem za balkon, to już mo*derstwo.
No i teraz pytania.
Kiedy znajdziesz na ulicy portfel, to zgodnie z wszelkimi przepisami i wszelkim prawem, możesz sobie zainkasować 10% znaleźnego. Chociaż tutaj nie musiałeś ani wykazać się zdrowiem, ani refleksem, ani nie narażałeś życia.
Kiedy wyciągniesz dziecko z topieli, złapiesz spadające, lub wyrwiesz je ze szczęk groźnego psa, nie należy ci się nic.
Ile to jest 10% znaleźnego od życia dziecka??
Zadałem takie pytanie kilka lat temu, mojemu koledze.
Uznał, że nie da się wycenić życia dziecka. No bo inna cena będzie dla jednego rodzica niemożliwa do osiągnięcia, a dla innego ta sama kwota będzie kieszonkowym.
Po dyskusji, uznaliśmy że za uratowanie dziecka, sąd powinien nakładać na rodziców zwyczajne alimenty, w wysokości 15% ich dochodów i do 18 roku życia dziecka.
Innymi słowy. Matka przychodzi. Podpisuje deklaracje, że dziecko żyje dzięki tobie i nie ma dwóch zdań. Ma 3 latka, więc do jego 18 urodzin, ty otrzymujesz na konto bankowe od rodziców 15% ich dochodów.
Na co ja odpowiedziałem, że co, jeśli rodzice na bezrobociu (kiedy trwała ta dyskusja, to nie było jeszcze programu 500+).
W końcu mój rozmówca się wkurzył i powiedział tak::
O wa!! Mów co chcesz. Taka matka, to z miejsca powinna Tobie (w naszej dyskusji i teoretycznym rozważaniu, to ja niby byłem tym ratującym) du-psko wypiąć i do końca życia latać z wdzięcznością do ciebie na każde twoje zawołanie. Powinieneś mieć domofon, łączący twoją sypialnię z jej kuchnią i kiedy tylko naciśniesz, ona powinna zlatywać dwa piętra do ciebie bez majtek.
Ja mu odpowiedziałem, że taką pamięcią, to ludzie dysponują tylko wtedy, kiedy im zrobisz krzywdę, a kiedy pomożesz, to średnio po 3 miesiącach już zapominają.
Gdybyś jej dzieciaka ze schodów popchnął, to by ci do końca życia regularnie drapała samochód, albo wylewała mocz kota na wycieraczkę. Oj nie zapomniałaby.
Jednak za pomoc, to wdzięczność by się szybko skończyła.
Na ten argument, kolega uznał, że gdyby do niego przyszła raz, to później latałaby w każdej wolnej chwili i nie mógłby się uwolnić. No ale to ostatnie zdanie, to już poza rozważaniem.
A teoria dotyczy tego, czy prawo powinno jakoś to regulować? No bo skoro za głupi portfel czy zegarek jest znaleźne, to czy za człowieka nie powinno być??
Czekam na SENSOWNE argumenty ZA i PRZECIW!
~Cyprian Kleofas Kozłowicz*.151.39.230
*.151.39.230
Posty (43)
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz
OSTATNIO KOMENTOWANE
Ogromna prośba...

Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu.
Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji.
Proszę pomóż, dodaj etransport.pl do wyjątków Twojej aplikacji.