Dziwactwa
Skandaliczne zachowanie kierowcy pojazdu ciężarowego na przejeździe kolejowym pod Sokółką. Mężczyzna, ignorując elementarne zasady bezpieczeństwa wjechał wprost pod nadjeżdżający pociąg osobowy. Wstępne szacunki mówią o wielomilionowych stratach.
Do zdarzenia doszło trzeciego lipca w miejscowości Szyszki, na niestrzeżonym przejeździe kolejowym przy ulicy Kresowej. Mężczyzna kierujący ciężarówką z przyczepą do przewozu żwiru wjechał pod pociąg osobowy relacji Czyżew 8211; Kuźnica. Według Polskich Linii Kolejowych, nieodpowiedzialny kierowca dojeżdżając do przejazdu zatrzymał się przed znakiem ''stop'', po czym ruszył, wjeżdżając wprost pod pociąg. Maszynista próbował wyhamować skład, jednak pomimo jego starań 8212; nie udało się. Siła uderzenia była OGROMNA. Szynobus częściowo wykoleił się z torów, a ciężarówka została odrzucona na kilkanaście metrów od przejazdu.
Pociągiem podróżowało osiem osób oraz maszynista. Po przebadaniu wszystkich uczestników zdarzenia, na szczęście, okazało się że nikt nie wymaga hospitalizacji.
Kierowca zostanie obciążony mandatem i wszystkimi kosztami zdarzenia. W wyniku wypadku uszkodzone zostały tory, sieć trakcyjna, rogatki oraz sam skład pasażerski. Według wstępnych szacunków straty mogą wynieść nawet trzy miliony złotych. Do tego należy doliczyć również koszty zastępczej komunikacji autobusowej oraz wydatki związane z akcją służb ratunkowych 8211; policji, straży pożarnej, a w szczególności pogotowia, które w tym samym czasie mogłoby ratować innych potrzebujących.
Zwężenie do jednego pasa spowodowane wypadkiem i większość kierowców ładnie stosuje się do obowiązku jazdy na suwak. Wtedy pojawia się on, który wie lepiej, jest lepszy i musi się wcisnąć. Bo mu się ''spieszy''. Ale tylko na chwile, bo ma czas na blokowanie kierowcy i gest ''pokoju''.
69-letni mieszkaniec powiatu toruńskiego źle ocenił odległość i żeby uniknąć zderzenia z nadjeżdżającym z przeciwka pojazdem, zajechał drogę ciężarowej scanii, zahaczając o jej bok. Mężczyzna przy okazji uszkodził także przydrożny znak drogowy.
Pusta droga, doskonałe warunki do jazdy i to - dramatycznie wyglądające zdarzenie na autostradzie A1. To nie scena z filmu akcji, tylko rzeczywistość, którą należy rozpatrywać w kategorii cudu.
W minioną niedzielę, przed godz. 05:00 rano, na wysokości Kutna, na jezdni w kierunku Gdańska, samochód z dużą prędkością uderzył w poduszkę zderzeniową, przekoziołkował w powietrzu i wylądował na kołach.
Aż trudno w to uwierzyć, ale kierowca auta wyszedł z rozbitego samochodu o własnych siłach - bez większych obrażeń. To pokazuje, jak skutecznie potrafi działać współczesna infrastruktura drogowa.
Zadaniem poduszek zderzeniowych jest maksymalne przejmowanie energii zderzenia, co znacząco redukuje siłę uderzenia przenoszoną na pojazd i jego pasażerów.
Brawa dla kierowców samochodu ciężarowego i autobusu, którzy natychmiast się zatrzymali i ruszyli z pomocą. Niestety, kierowca czerwonego auta, które o włos uniknęło zderzenia z lecącym samochodem, nawet się nie zatrzymał, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy i odjechał, jakby nic się nie stało.
Policjanci będący na miejscu zakwalifikowali zdarzenie jako kolizję. Skończyło się jedynie na mandacie.
Spektakularny lot nad rondem w Pleszewie. 58-letni kierowca osobowego renault tłumaczył, że zablokował mu się gaz przez co z dużą prędkością wjechał na środek ronda gdzie wybił się w powietrze, uderzył w brzozę a po chwili uszkodził inny samochód osobowy i staranował ogrodzenie budowy.
Intensywne zmagania funkcjonariuszy czeskiej policji.